Skip to main content

„Nie chcę Cię zranić, ale nie zrobię tego kosztem siebie.”
To jedno z najzdrowszych zdań, jakie możemy wypowiedzieć – choć dla wielu z nas wciąż brzmi jak coś… niewygodnego.

Dlaczego? Bo od dziecka uczono nas, że bycie miłym to priorytet. Że grzeczne dziewczynki pomagają, nie odmawiają, nie robią problemów. A potem – w dorosłości – okazuje się, że ten model „miłości bez granic” zaczyna nas boleć.

Czym są granice – naprawdę?

Granice to nie mury, które mają oddzielać nas od innych. To raczej drzwi z klamką od środka – które pozwalają decydować, co i kogo wpuszczamy do swojego świata.

Mówimy o granicach, gdy:
odmawiasz, choć boisz się, że ktoś się obrazi,
nie tłumaczysz się, bo masz prawo do decyzji,
rezygnujesz z nadmiaru obowiązków, by zadbać o zdrowie,
nie pozwalasz, by ktoś traktował Cię z lekceważeniem – nawet jeśli to bliska osoba.

Granice są językiem miłości do siebie

Nie stawiasz granic przeciwko komuś. Robisz to dla siebie. To troska o swoje emocje, ciało, czas, energię. To danie sobie prawa do wyboru.
Granice nie są egoizmem – są aktem szacunku: dla siebie i dla relacji, w których jesteś.

Co ważne – zdrowe granice nie ranią, tylko uczciwie informują, na co się zgadzasz, a na co nie. I kto naprawdę Cię kocha, ten to uszanuje.

Dlaczego to trudne?

Bo często jesteśmy przyzwyczajeni do relacji, w których „dawanie” równa się „bycie wartym miłości”. I stawiając granice, odzywają się w nas stare lęki:
– że zostaniemy odrzuceni,
– że ktoś się obrazi,
– że zrobimy się „za bardzo”.

Ale odwaga bycia sobą – to także odwaga, by czasem komuś nie pasować.

Leave a Reply